Categories
W kręgu minimalizmu

Niektóre przeżycia trudno opisać. Usłyszałam wreszcie na żywo kwintet fortepianowy Krauzego

Tegoroczny festiwal “Trzy-Czte-Ry” w dużej mierze pragnie uhonorować twórczość Zygmunta Krauzego. W zeszłym tygodniu sam kompozytor wraz z orkiestrą Sinfonia Varsovia pod batutą Ewy Strusińskiej wykonał niezapomnianą wersję “II koncertu fortepianowego”, a wczoraj pianista Andrzej Karałow z towarzyszeniem kwartetu im. Karola Szymanowskiego zagrał jego “Kwintet fortepianowy” z 1993 roku. Uważam, że kilka utworów z kręgu muzyki współczesnej przeżywa się od pierwszego do ostatniego dźwięku, a żywym dowodem jest właśnie ta kompozycja. Nie próbowałam szczególnie ukryć łez wzruszenia, gdy usłyszałam ten niezwykle ekspresyjny, dynamiczny i zapadający w pamięć początek. W całym dziele solista odznaczał się emocjonalnością niemal romantyczną, kwartet natomiast raczej lirycznie, spójnie i z niezwykłym kunsztem kreował flażoletowe motywy. Miałam obawy w kwestii solisty, bowiem przyzwyczaiłam się do tego, iż Krauze wykonuje sam swoje utwory fortepianowe, tym razem jednak twórca obserwował koncert z widowni i prawdopodobnie wykonanie to spełniło jego oczekiwania, gdyż niosło ono zarówno wartość artystyczną, jak i emocjonalną. Poszczególne segmenty formalne były dla mnie niezwykłym przeżyciem, znam ten utwór bowiem na pamięć i każde jego wykonanie utwierdza mnie w przekonaniu, że jest to najlepsze dzieło Krauzego pod względem zrównoważenia ze sobą czynnika kantylenowego i ekspresyjnego. Mimo że podczas opisywanego wyżej koncertu pięknie zabrzmiał także “I kwartet smyczkowy” Krzysztofa Meyera, to właśnie “Kwintet fortepianowy” Zygmunta Krauzego był utworem, który w mojej opinii stanowił punkt centralny, zarówno tego koncertu, jak i całego festiwalu, skoncentrowanego na muzycznych “kontekstach, kontrastach i konfrontacjach”. Warto także zwrócić uwagę na niezwykłą akustykę Studia Koncertowego im. Witolda Lutosławskiego, w którym odbywają się wszystkie wydarzenia festiwalu, gdyż nietuzinkowym doznaniem jest możliwość wsłuchiwania się w każdy dźwięk w tej jakże sterylnej przestrzeni.

Tegoroczny festiwal "Trzy-Czte-Ry" w dużej mierze pragnie uhonorować twórczość Zygmunta Krauzego. W zeszłym tygodniu sam kompozytor wraz z orkiestrą Sinfonia Varsovia pod batutą Ewy Strusińskiej wykonał niezapomnianą wersję "II koncertu fortepianowego", a wczoraj pianista Andrzej Karałow z towarzyszeniem kwartetu im. Karola Szymanowskiego zagrał jego "Kwintet fortepianowy" z 1993 roku. Uważam, że kilka utworów z kręgu muzyki współczesnej przeżywa się od pierwszego do ostatniego dźwięku, a żywym dowodem jest właśnie ta kompozycja. Nie próbowałam szczególnie ukryć łez wzruszenia, gdy usłyszałam ten niezwykle ekspresyjny, dynamiczny i zapadający w pamięć początek. W całym dziele solista odznaczał się emocjonalnością niemal romantyczną, kwartet natomiast raczej lirycznie, spójnie i z niezwykłym kunsztem kreował flażoletowe motywy. Miałam obawy w kwestii solisty, bowiem przyzwyczaiłam się do tego, iż Krauze wykonuje sam swoje utwory fortepianowe, tym razem jednak twórca obserwował koncert z widowni i prawdopodobnie wykonanie to spełniło jego oczekiwania, gdyż niosło ono zarówno wartość artystyczną, jak i emocjonalną. Poszczególne segmenty formalne były dla mnie niezwykłym przeżyciem, znam ten utwór bowiem na pamięć i każde jego wykonanie utwierdza mnie w przekonaniu, że jest to najlepsze dzieło Krauzego pod względem zrównoważenia ze sobą czynnika kantylenowego i ekspresyjnego. Mimo że podczas opisywanego wyżej koncertu pięknie zabrzmiał także "I kwartet smyczkowy" Krzysztofa Meyera, to właśnie "Kwintet fortepianowy" Zygmunta Krauzego był utworem, który w mojej opinii stanowił punkt centralny, zarówno tego koncertu, jak i całego festiwalu, skoncentrowanego na muzycznych "kontekstach, kontrastach i konfrontacjach". Warto także zwrócić uwagę na niezwykłą akustykę Studia Koncertowego im. Witolda Lutosławskiego, w którym odbywają się wszystkie wydarzenia festiwalu, gdyż nietuzinkowym doznaniem jest możliwość wsłuchiwania się w każdy dźwięk w tej jakże sterylnej przestrzeni.

2 replies on “Niektóre przeżycia trudno opisać. Usłyszałam wreszcie na żywo kwintet fortepianowy Krauzego”

Bardzo piękny i pouczający wpis. Po takiej zachęcie łatwiej sięgnąć po muzykę poważną, z czym współcześni mają przeważnie kłopot.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink