Zbliża się majówka, a wraz z nią Program 3. Polskiego Radia planuje wyemitować kolejną odsłonę Polskiego Topu Wszechczasów. mimo iż będzie miło włączyć radio w owym czasie, zapowiada się odsłona znów przewidywalna, w której miejscami zamieniać się będą "Biała flaga" z "Autobiografią". Ponieważ nie mam czasu na więcej, przygotowałam dziś pięć piosenek, które dla mnie stanowią zarówno elementarz polskiej historii muzyki, jak i podróż w najpiękniejsze rejony emocjonalne. Nie zyskały one na tyle aprobaty słuchaczy Trójki, by zasilić swą obecnością pierwszą setkę Topu. Tytuły utworów wraz z krótkimi uzasadnieniami ważnego ich miejsca w moim sercu zamieszczam poniżej. Kolejność jest rezultatem alfabetycznego uszeregowania tytułów.
Czesław Niemen – "Com uczynił".
Niezwykle emocjonalny utwór, stanowiący umuzycznienie tekstu Bolesława Leśmiana. Jest w nim gorycz, smutek i nadzieja, a gdy wokalista powtarza zsłowa "Nie mogę, nie mogę"…, zwielokrotniając tym samym ich przekaz, to zawsze się wzruszam. Już we wstępie, arpeggiowane akordy gitary i jasne, wysokie dźwięki kontrabasu budują niezwykły nastrój. Niemen ukazuje tu pełnię brzmienia swego głosu, a jego melizmatyka nabiera jeszcze jaśniejszych kolorów niż zwykle.
Andrzej Zaucha i Anawa – "Kantata".
Być może szerzej znane jest wykonanie tej piosenki przez Marka Grechutę, jednak to właśnie wersja Zauchy stanowi tę moją ulubioną. Już we wstępie można zaobserwować nowatorstwo środków muzycznych, preparację fortepianu oraz klasyczne instrumentarium wykonujące aleatoryzm, czyli przypadkowość w kształtowaniu formy. Całość utworu to ponad sześć minut kontrastów nastrojów, determinowanych dramatycznym tekstem, opisującym wizję śmierci. Wokalista niezwykle kunsztownie buduje całość pod względem dynamiki, ukazując jednocześnie wiele walorów swej barwy głosu, szczególnie uwydatnionych w rozedrganej kulminacji, występującej w ostatniej części kompozycji.
Alicja Majewska – "Odkryjemy miłość nieznaną".
Ponad trzy minuty wspaniałego dynamicznego tekstu Wojciecha Młynarskiego, umuzycznionego przez Włodzimierza Korcza. Na przestrzeni tych kilku minut można dostrzec nowatorstwo formalne. Już na początku, partia gitary rozbrzmiewa w duecie z wokalistką, a charakterystyczną cechą tego fragmentu są elementy bluesowe. Do kontrastów przyczynia się tu obecność kilku melodii, determinujących podział na formalne odcinki. Wokalistka ukazuje tu pełnię skali głosu, a emocjonalne rozedrganie na długich dźwiękach wzmaga przekaz przepełnionego wrażliwością tekstu nieocenionego Wojciecha Młynarskiego. Warto jeszcze dodać, że tu wyraźnie widać współistnienie autora tekstu, kompozytora i wokalistki w wykreowaniu całości.
Ewa Demarczyk – "Taki pejzaż".
Kompozytor tego utworu – Zygmunt Konieczny ukazuje tu minimalizm środków z maksymalnym rozwojem dynamiki. Moją ukochaną wersję tej piosenki stanowi wykonanie Demarczyk z jedynej wydanej płyty koncertowej. W tej wersji artystka stosuje wokalną wibrację niemal w każdym dźwięku, nie zapominając jednocześnie o precyzji wyśpiewania wszystkich skomplikowanych skoków interwałowych. Z kolei w partii instrumentalnej dramatyzm budują powtarzane pojedyncze dźwięki oraz całe akordy.
Breakout – "Wielki ogień".
Najdłuższy utwór w moim zestawie, ponad 12 minut wspaniałej historii. Melodia wyśpiewana przez Mirę Kubasińską nierzadko dublowana z partią gitary elektrycznej jest niezwykle dramatyczna, tak jak i wykonanie wokalistki, zainspirowane bardziej tradycją krakowską z kręgu Ewy Demarczyk niż tradycją bigbeatową czy bluesową, z którymi zespół Breakout jest kojarzony. W utworze tym jest pełnia smutku, ale czyż najpiękniejsze melodie nie powstają właśnieze smutku?
To tyle ode mnie w kwestii minitopu wszechczasów. Mam nadzieję, że ten wpis zachęci czytelników do powrócenia, ana wet poznania opisanych wyżej utworów.